środa, 22 lipca 2015

Rozdział 6: Zabawa

W Lucifenii rozpoczął się kolejny piękny dzień. Słońce nie było zbyt wysoko co oznaczało, że jest jeszcze dość wcześnie, prawdopodobnie ok. 8 rano. Czując na powiekach promienie światła wpadające przez lichą zasłonę ze skór zwierzyny, Riliane otworzyła swe błękitne oczy omiatając wzrokiem jaskinię. Na swoim karku czuła niewielki ciężar. Zapewne Allen ułożył na niej swój łebek. Gdy przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego dnia, na jej pyszczku pojawił się delikatny uśmiech. Ale dobra, koniec wspominek! Właśnie rozpoczął się kolejny dzień, którego nie można zmarnować! Ostrożnie wstała starając się nie budzić przy tym brata. Wczoraj pewnie wiele przeszedł, lepiej mu więc nie przeszkadzać. Zasłużył na odpoczynek. Gdy tylko wyszła z komnaty, od razu popędziła po swoich przyjaciół. W sumie było ich ponad 10-ciu, a na dodatek po drodze pojawiły się jeszcze inne lwiątka. Wszyscy zebrali się na polanie. Riliane usiadła na skałce, a Ayumi obok niej, z lewej strony
- To w co się bawimy? - spytała księżniczka głosem donośnym, by uciszyć innych, a także by zwrócić na siebie ich uwagę
- Może w berka? - zaproponował młody samiec
- Raczej jest nas za dużo - zaoponowała Ayumi
- A w chowanego? - spytała młoda lwiczka
- Dobry pomysł! - powiedziała z uśmiechem Riliane - Tylko kto liczy?
- A może... - zaczęła Ayumi, ale jej wypowiedź przerwał wrzask
- KSIĘŻNICZKO RILIANE!
To nie było wołanie, a raczej głośne zwrócenie uwagi. Wszyscy obrócili łebki w tamtą stronę. To był Allen. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Nikt oczywiście jeszcze nie wiedział o tym, że wrócił on do Lucifenii
- Witaj Allen, co ty tutaj robisz? - spytała księżniczka. Wszyscy zdziwieni podnieśli uszy i przypatrywali się rodzeństwu. Dziwne było to, że księżniczka go znała, a jeszcze dziwniejsze, że ten "ktoś" miał na imię Allen!
- Dobrze wiesz, że nie powinnaś wychodzić beze mnie z komnaty - powiedział stanowczo zbliżając się do niej. Wszyscy ustępowali mu miejsca - Mogłaś sobie coś zrobić. Albo co gorsza - KTOŚ mógł ci coś zrobić - mówił patrząc na siostrę poważnie
- Oj już nie przesadzaj - jęknęła - Wyszłam się trochę pobawić, czy to takie złe?
Lwiątko najwyraźniej nie zrozumiało słowa "pobawić". Uniósł tylko brew do góry i lekko przechylił łebek
- Nie mów mi, że nie wiesz, co to znaczy "zabawa" - powiedziała zdumiona. Allen pokręcił łebkiem - No to trzeba ci będzie wytłumaczyć - westchnęła i zaczęła mu pokazywać razem z Ayumi jak bawi się w te "podstawowe" zabawy (berek, zapasy i chowany). Młody szybko zrozumiał i z uśmiechem pokiwał łebkiem
- Już rozumiem...  u mnie nazywało się to "ćwiczenia" - powiedział, a po chwili na jego pysku pojawił się cień niepewności - Jesteś pewna, że to bezpieczne? Oczywiście nie chodzi mi o mnie, tylko o ciebie
- Oczywiście! Przecież już nie raz to robiłam - powiedziała z uśmiechem - Teraz mamy zamiar bawić się w chowanego. I właśnie zastanawiamy się, kto ma liczyć
- Ja mogę - powiedział Allen z uśmiechem - Gdzie będziecie się chować?
- W dżungli... tej bezpieczniejszej oczywiście - dodała szybko Riliane widząc niezadowoloną minę brata - I pamiętaj, licz do stu!
- Dobrze, tylko nie chowaj się za głęboko - powiedział dając jej przestrogę i zaczął liczyć. Wszyscy, włącznie z Riliane się rozbiegli. No i gdzie tu się schować, żeby nie zostać znaleziona jako pierwsza? Najlepiej pójść w głąb dżungli! Co tam ostrzeżenia, może chociaż wygra! Pobiegła w chaszcze uważając na niebezpieczne rośliny i już miała się schować, gdy nagle ześlizgnęła się z jakiegoś zbocza pod łapy obcego lwiątka. Spojrzał na nią swoimi oczami czerwonymi niczym krew i uśmiechnął się przebiegle.
- No, no, no, kogo my tu mamy? - spytał retorycznie wpatrując się w księżniczkę. Ta zaczęła się powoli wycofywać, ale on wcale się nie oddalał. Wręcz przeciwnie - szedł w jej kierunku
- Ja... trafiłam tu przez przypadek... już sobie idę - powiedziała odwracając się, on jednak nastąpił na jej ogon, przez co przewróciła się
- Nigdzie nie idziesz - powiedział budząc w małej strach. Zwłaszcza, że był on od niej starszy - Jestem Ichiro, książę tej ziemi, i mam zamiar zabrać cię do mojego ojca. Na pewno będzie ze mnie dumny - wziął ją za ogon i zaczął ciągnąć po ziemi
- A ja jestem księżniczką tamtych ziem i mam na imię Riliane - powiedziała wskazując na dżunglę na zboczu, z którego spadła. Tamten tylko się zaśmiał
- Moja droga, te ziemie niedługo będą nasze. I obiecuję ci, że ty pierwsza zginiesz w walce o nie - wyszeptał jej do ucha. Riliane zaczęła krzyczeć przerażona
- POMOCY! RATUNKU! - szanse na usłyszenie tego przez kogokolwiek były nikłe, gdyż zbocze było dość wysokie. Na dodatek rozwścieczyła Ichiro.
- Zamknij się, nikt cię nie usłyszy. A jedyne co robisz, to niszczysz mi słuch - powiedział mocniej zaciskając kły na jej ogonie. Już stanęły jej łzy w oczach i sama nie wiedziała czy to z tego, że boli ją to ciągnięcie, czy z tego, że boi się śmierci. Nagle jednak coś jakby zeskoczyło z nieba prosto na młodego. Księżniczka wstała gwałtownie i szybko się cofnęła. Allen warczał na Ichiro
- Uciekaj! - krzyknął wręcz rozkazującym tonem
- Ale...
- Nie dyskutuj, uciekaj! Ja sobie dam radę! - W tym momencie oberwał w pysk. Riliane wcale nie chciała uciekać, wolała zostać i mu pomóc, ale intuicja mówiła co innego. Szybko wspięła się na zbocze, które wcale nie okazało się takie wysokie i popędziła w stronę komnat. Podbiegła do strażników i zaczęła szybko mówić ze łzami w oczach
- Allen ma kłopoty! Walczy z jakimś lwiątkiem, które mieszka ze swoim stadem przy zboczu dżungli! Musicie mu pomóc!
- Przykro mi, księżniczko, ale to niewykonalne - powiedział jeden ze strażników głosem bez emocji, nawet na nią nie patrząc
- Ale... dlaczego? - spytała Riliane, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy
- Nie możemy wychodzić poza terytorium królestwa bez rozkazu króla lub królowej
Na te słowa księżniczka zawarczała
- Wy nic nie rozumiecie! - wrzasnęła - Jestem przyszłą królową Lucifenii i to jest roz...
- Spokojnie... księżniczko... już jestem... - powiedział Allen słabym głosem. Gdy Riliane na niego spojrzała, przeraziła się. Cały był w ranach, miał zamknięte jedno oko i utykał na przednią lewą łapę
- Allen... - szepnęła ostrożnie do niego podchodząc
- Nie martw się... nic mi nie będzie... - powiedział kuśtykając do niej i tuląc ją. Ta oatrożnie się w niego wtuliła płacząc. Nie mogła dowiedzieć się o tym, co zrobił. .. o tym, że jest mordercą

5 komentarzy:

  1. Nareszcie notatka :-) Biedny Allen, szjoda mu go :-( Riliane zachowała się bardzo nie odpowiedzialnie. Czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Allen zachował się bardzo mądrze i odpowiedzialnie, każąc Riliane uciekać gdy zaatakował ją Ichiro. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam zapraszam na blog stadny, który prowadzę http://the-lunarpride.blogspot.com/ :) Zapraszam zarówno do dołączenia jak i chociaż poczytania oraz zgłoszenia do oceny bloga -> zakładka "Top 10 blogów" na dany miesiąc :)

    OdpowiedzUsuń