- To w co się bawimy? - spytała księżniczka głosem donośnym, by uciszyć innych, a także by zwrócić na siebie ich uwagę
- Może w berka? - zaproponował młody samiec
- Raczej jest nas za dużo - zaoponowała Ayumi
- A w chowanego? - spytała młoda lwiczka
- Dobry pomysł! - powiedziała z uśmiechem Riliane - Tylko kto liczy?
- A może... - zaczęła Ayumi, ale jej wypowiedź przerwał wrzask
- KSIĘŻNICZKO RILIANE!
To nie było wołanie, a raczej głośne zwrócenie uwagi. Wszyscy obrócili łebki w tamtą stronę. To był Allen. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Nikt oczywiście jeszcze nie wiedział o tym, że wrócił on do Lucifenii
- Witaj Allen, co ty tutaj robisz? - spytała księżniczka. Wszyscy zdziwieni podnieśli uszy i przypatrywali się rodzeństwu. Dziwne było to, że księżniczka go znała, a jeszcze dziwniejsze, że ten "ktoś" miał na imię Allen!
- Dobrze wiesz, że nie powinnaś wychodzić beze mnie z komnaty - powiedział stanowczo zbliżając się do niej. Wszyscy ustępowali mu miejsca - Mogłaś sobie coś zrobić. Albo co gorsza - KTOŚ mógł ci coś zrobić - mówił patrząc na siostrę poważnie
- Oj już nie przesadzaj - jęknęła - Wyszłam się trochę pobawić, czy to takie złe?
Lwiątko najwyraźniej nie zrozumiało słowa "pobawić". Uniósł tylko brew do góry i lekko przechylił łebek
- Nie mów mi, że nie wiesz, co to znaczy "zabawa" - powiedziała zdumiona. Allen pokręcił łebkiem - No to trzeba ci będzie wytłumaczyć - westchnęła i zaczęła mu pokazywać razem z Ayumi jak bawi się w te "podstawowe" zabawy (berek, zapasy i chowany). Młody szybko zrozumiał i z uśmiechem pokiwał łebkiem
- Już rozumiem... u mnie nazywało się to "ćwiczenia" - powiedział, a po chwili na jego pysku pojawił się cień niepewności - Jesteś pewna, że to bezpieczne? Oczywiście nie chodzi mi o mnie, tylko o ciebie
- Oczywiście! Przecież już nie raz to robiłam - powiedziała z uśmiechem - Teraz mamy zamiar bawić się w chowanego. I właśnie zastanawiamy się, kto ma liczyć
- Ja mogę - powiedział Allen z uśmiechem - Gdzie będziecie się chować?
- W dżungli... tej bezpieczniejszej oczywiście - dodała szybko Riliane widząc niezadowoloną minę brata - I pamiętaj, licz do stu!
- Dobrze, tylko nie chowaj się za głęboko - powiedział dając jej przestrogę i zaczął liczyć. Wszyscy, włącznie z Riliane się rozbiegli. No i gdzie tu się schować, żeby nie zostać znaleziona jako pierwsza? Najlepiej pójść w głąb dżungli! Co tam ostrzeżenia, może chociaż wygra! Pobiegła w chaszcze uważając na niebezpieczne rośliny i już miała się schować, gdy nagle ześlizgnęła się z jakiegoś zbocza pod łapy obcego lwiątka. Spojrzał na nią swoimi oczami czerwonymi niczym krew i uśmiechnął się przebiegle.

- Ja... trafiłam tu przez przypadek... już sobie idę - powiedziała odwracając się, on jednak nastąpił na jej ogon, przez co przewróciła się
- Nigdzie nie idziesz - powiedział budząc w małej strach. Zwłaszcza, że był on od niej starszy - Jestem Ichiro, książę tej ziemi, i mam zamiar zabrać cię do mojego ojca. Na pewno będzie ze mnie dumny - wziął ją za ogon i zaczął ciągnąć po ziemi
- A ja jestem księżniczką tamtych ziem i mam na imię Riliane - powiedziała wskazując na dżunglę na zboczu, z którego spadła. Tamten tylko się zaśmiał
- Moja droga, te ziemie niedługo będą nasze. I obiecuję ci, że ty pierwsza zginiesz w walce o nie - wyszeptał jej do ucha. Riliane zaczęła krzyczeć przerażona
- POMOCY! RATUNKU! - szanse na usłyszenie tego przez kogokolwiek były nikłe, gdyż zbocze było dość wysokie. Na dodatek rozwścieczyła Ichiro.
- Zamknij się, nikt cię nie usłyszy. A jedyne co robisz, to niszczysz mi słuch - powiedział mocniej zaciskając kły na jej ogonie. Już stanęły jej łzy w oczach i sama nie wiedziała czy to z tego, że boli ją to ciągnięcie, czy z tego, że boi się śmierci. Nagle jednak coś jakby zeskoczyło z nieba prosto na młodego. Księżniczka wstała gwałtownie i szybko się cofnęła. Allen warczał na Ichiro
- Uciekaj! - krzyknął wręcz rozkazującym tonem
- Ale...
- Nie dyskutuj, uciekaj! Ja sobie dam radę! - W tym momencie oberwał w pysk. Riliane wcale nie chciała uciekać, wolała zostać i mu pomóc, ale intuicja mówiła co innego. Szybko wspięła się na zbocze, które wcale nie okazało się takie wysokie i popędziła w stronę komnat. Podbiegła do strażników i zaczęła szybko mówić ze łzami w oczach
- Allen ma kłopoty! Walczy z jakimś lwiątkiem, które mieszka ze swoim stadem przy zboczu dżungli! Musicie mu pomóc!
- Przykro mi, księżniczko, ale to niewykonalne - powiedział jeden ze strażników głosem bez emocji, nawet na nią nie patrząc
- Ale... dlaczego? - spytała Riliane, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy
- Nie możemy wychodzić poza terytorium królestwa bez rozkazu króla lub królowej
Na te słowa księżniczka zawarczała
- Wy nic nie rozumiecie! - wrzasnęła - Jestem przyszłą królową Lucifenii i to jest roz...
- Spokojnie... księżniczko... już jestem... - powiedział Allen słabym głosem. Gdy Riliane na niego spojrzała, przeraziła się. Cały był w ranach, miał zamknięte jedno oko i utykał na przednią lewą łapę
- Allen... - szepnęła ostrożnie do niego podchodząc
- Nie martw się... nic mi nie będzie... - powiedział kuśtykając do niej i tuląc ją. Ta oatrożnie się w niego wtuliła płacząc. Nie mogła dowiedzieć się o tym, co zrobił. .. o tym, że jest mordercą
Nareszcie notatka :-) Biedny Allen, szjoda mu go :-( Riliane zachowała się bardzo nie odpowiedzialnie. Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuń* szkoda mi
UsuńSuper rozdział! Allen zachował się bardzo mądrze i odpowiedzialnie, każąc Riliane uciekać gdy zaatakował ją Ichiro. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział???
OdpowiedzUsuńWitam zapraszam na blog stadny, który prowadzę http://the-lunarpride.blogspot.com/ :) Zapraszam zarówno do dołączenia jak i chociaż poczytania oraz zgłoszenia do oceny bloga -> zakładka "Top 10 blogów" na dany miesiąc :)
OdpowiedzUsuń